Aktualności

Gdy­by człowiek wie­dział jak Bóg go kocha, umarłby ze szczęścia. Jan Vianney

Markowi…

„Pan dał – Pan wziął – niech Imię Pańskie będzie pochwalone”
Ciężko powtarzać za biblijnym Hiobem te słowa – w takiej chwili jak ta…

„Pan dał – Pan wziął” – ciężko je powtarzać, bo w tych prostych, surowych słowach zawarte jest przecież całe, tak krótkie życie, takiego młodego człowieka.
Ale ten Hiob, który jak o tym czytamy w Biblii – w jednej chwili stracił wszystkie swoje dzieci, stracił cały swój dobytek, zachorował na trąd – powiedział też inne słowa.
Powiedział słowa nie tak surowe, nie tak twarde – nie tak ciężkie – powiedział:
„Wierzę, że mój Odkupiciel żyje;
– wierzę , że w dniu ostatecznym ja powstanę z ziemi;
– wierzę, że w ciele moim ujrzę Boga, zbawiciela mojego”.

Kochani w Chrystusie!
Tak byśmy chcieli, żeby dało się cofnąć czas, żeby wskazówki zegara cofnęły się do piątku przed godziną 8 wieczorem…
Żeby ktoś może krzyknął: „uważajcie, nie jedzcie, zostawcie…a jak już to – to zapnijcie pasy!”
A wszystko to po to, by anioł śmierci nie spotkał jeszcze Marka…
– wszystko po to, by anioł cierpienia ominął Dawida;
– wszystko po to, by anioł cierpienia ominął nas wszystkich…

Ale patrząc na tę trumnę wiemy, że jest to bezcelowe, bezowocne, że jest to już bezużyteczne.

A bijąc się takimi myślami nie cofniemy czasu, nie przywrócimy nikomu życia – a tylko większy zadamy sobie i większy zadamy ból innym.
Zadamy ból bezużyteczny i bezcelowy!

Zadamy ból bezużyteczny i bezcelowy – bo wszyscy to wiemy, choć nie zawsze o tym myślimy, że śmierć to sprawa, która dotknie każdego – która dotkanie każdego z nas.
Śmierć to te drzwi, które każdy musi przejść – przejść i otworzyć samemu.

„Stary umrzeć musi – młody umrzeć może” – to mądrość starego przysłowia

„Młody może” – boleśnie teraz tego doświadczamy. Za 3 tygodnie Marek miał mieć dopiero 17 lat.

Kochani w Chrystusie!
Jesteśmy przy trumnie, ale jesteśmy w kościele – jesteśmy w Domu Bożym – jesteśmy tu, gdzie codziennie na tym ołtarzu umiera i zmartwychwstaje Jezus.

Dziś przychodzimy tu z bólem, ale przychodzimy też z nadzieją
– z bólem – bo wyrwany został z naszego życia Ktoś z nas – wyrwany został nagle, bez zapowiedzi;
– zdmuchnięty został jak płomień świecy, która dopiero co zaczynała się rozpalać
– ścięty został jak kwiat, który dopiero co zaczynał rozwijać swoje pąki.

Marek był pełen marzeń, pragnień, planów…
W czwartek rozmawiałem z nim jeszcze przez telefon.
Po tych wakacjach bogatszy o nowe doświadczenia miał swoje plany, miał swoje marzenia, które zaczynał realizować.
Kolejny szkolny rok, zaoszczędzone pieniądze na prawo jazdy…
Plany miał on sam, a my sami też wiązaliśmy z nim każdy jakieś swoje nadzieje – bo był częścią naszego świata, był częścią naszego życia. Taką normalną, stałą, codzienną.
Ale teraz nagle go zabrakło – i stąd ten ból – boli. Nagła pustka boli najbardziej.

I przychodzimy z tym bólem, ale i z nadzieją – to do kościoła.
Z nadzieją, że to młode życie – tu na ziemi ścięte – tam u Boga rozkwitnie, tam u Boga potoczy się dalej.
Że te plany, marzenia, pragnienia – takie jakie miał – młode, świeże, młodzieńcze – choć ich nie zrealizował tu po swojemu – to je zrealizuje tam – zrealizuje je u Boga i z Bogiem – zrealizuje je już doskonale, w pełni i do końca.

„Życie wieczne”
W takich chwilach – całkiem inaczej brzmią te słowa.
Brzmią na poważnie, na serio – i to jest nasza nadzieja!

Wśród Indian Otomies, wśród których pracowałem w Meksyku, był taki zwyczaj. Nazywał się on „novenario” – od nueve – czyli 9.

Gdy ktoś tam umierał, odchodził z tego świata – z racji na klimat zazwyczaj grzebano go w tym samym dniu, albo zaraz w następnym.
Ale od dnia śmierci – przez 9 dni w domu zmarłego gromadzono się na modlitwie.
A w dziewiątym dniu – wszyscy udawali się na cmentarz, na grób tej zmarłej osoby i tam składano kwiaty, kadzidło i krzyż. Kwiaty symbolizowały życie, kadzidło modlitwy, a krzyż mękę i zmartwychwstanie.

Ale cały ten zwyczaj miał uprzytomnić jedno – tak jak człowiek przez 9 miesięcy przebywa w łonie matki i potem rodzi się na ten świat, tak też niejako przez te 9 dni zmarły przebywa w łonie ziemi, by rodzić się do życia wiecznego – do wieczności.

Bo moi kochani – nas nie czeka pustka, nie czeka nas nicość. Końcem wszystkiego nie jest sama tylko śmierć.
Na Marka i na nas – czeka zmartwychwstały Jezus!

Choć teraz niejako życie doprowadziło nas na Golgotę – doprowadziło nas pod krzyż – to wiara z nadzieją karzą nam iść dalej.
Idźmy z wiarą dalej niż ten Wielki Piątek.
Idźmy z nadzieją do Niedzieli Zmartwychwstania.

A oddając Bogu to młode życie – podziękujmy Bogu za to, że mogliśmy przez 16 lat mieć Marka pośród nas.
Podziękujmy za jego humor, za jego radość, za jego optymizm.
Podziękujmy za jego psikusy i za taką jego zwyczajną grzeczność i dobroć.

I pamiętajmy – On nie był naszą własnością, On tu był tylko przejściowo – tak samo jak my.

Bo moi drodzy!
Życie dostajemy w darze – nie na własność. A drugi człowiek, to też dar – dar dla nas.
I rację miał poeta – śp. Ks. Jan Twardowski, gdy powiedział: „spieszmy się kochać ludzi, bo szybko odchodzą”

– szybko odchodzą – nieraz dla nas za szybko…

„Wierzę, że mój Odkupiciel żyje;
wierzę, że w dniu ostatecznym ja powstanę z ziemi!!!”

Te słowa Hioba, to słowa modlitwy. Ale to słowa człowieka świadomego, że jest śmiertelny i umrze – ale też słowa modlitwy człowieka głęboko wierzącego – człowieka wierzącego w Boga – wierzącego w życie wieczne.
Moi Kochani!!!
Jesteśmy tu w kościele – w Domu Bożym.
To tu w tym miejscu – przez chrzest rozpoczęło się Boże życie wielu z nas – także i życie Marka jako Dziecka Bożego. Tu rozpoczęło się życie, które trwa dłużej niż te krótkie prawie 17 lat. To życie trwa wiecznie!

Jesteśmy w kościele – tu w tym Domu Bożym, gdzie po raz pierwszy wielu z nas – również i Marek – przyjęło Komunię Świętą – chleb z nieba, pokarm aniołów. Pokarm, który jest zadatkiem na życie wieczne. Na życie, które nie kończy się wraz z ustaniem bicia serca, które nie kończy się ze złożeniem ciała do grobu.
Nie smućmy się więc jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei. – My mamy nadzieję!!!
Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus umarł i zmartwychwstał, to również ci, którzy umarli w Jezusie – żyć będą na wieki.

I oddając dziś Marka Panu Bogu – prośmy – pokornie i z nadzieją, by w tym Bożym życiu, które przez chrzest się w Nim rozpoczęło, które przez spowiedź i komunię świętą się w Nim umacniało – by uczestniczył w nim w całej pełni i na wieki!
By Marek w pełni cieszył się radością nieba! I oto się módlmy.

A my sami, my – którzy pozostajemy tu jeszcze na tym świecie – którzy wędrujemy jeszcze po tej ziemi – zadbajmy o samych siebie – zadbajmy o siebie nawzajem – byśmy wszyscy razem – kiedyś – mogli się spotkać z Markiem i Jezusem Zmartwychwstałym w niebie.

Co daj nam Panie Boże…

O. Eryk Kopa SVD

Składamy serdeczne podziękowania O. Erykowi za nadesłane Słowo Boże wygłoszone na pogrzebie śp. Marka Kopa, 12 września 2007 r.